niedziela, 28 sierpnia 2016

ZEN MASTER: zapałczany Yin Yang - recenzja gry.

Jakiś czas temu nawiązaliśmy współpracę ze szwajcarskim wydawnictwem Helvetiq. Wydawnictwem w zasadzie kompletnie u nas nie znanym. W swoim portfolio posiadają różnego rodzaju książki, puzzle, jednakże najważniejszym produktem są gry planszowe. W dużej mierze są to tytuły specyficzne, w jakimś stopniu edukacyjne - związane są bowiem ze sprawdzaniem wiedzy o jednym z krajów, czy też miast, na których marka Helvetiq jest obecna, czyli Szwajcarii, Niemiec, Austrii, Włoch i Francji. 





Całkiem niedawno Helvetiq rozpoczęło wydawanie gier z tzw. serii zapałczanej. Charakteryzuje się ona tym, że wszystkie gry z serii posiadają pudełka do złudzenia przypominające pudełka od zapałek, a do samej rozgrywki wykorzystywane są drewniane patyczki, imitujące zapałki. Do tego karty, na których oczywiście... no zgadnijcie, co... Wisienką na torcie jest hasło znajdujące się na każdym pudełku, które jest nieprzetłumaczalną grą słów (sparafrazowanym terminem tenisowym) Game. Set. Match. 





Dziś zaprezentuję pierwszą gier z tego cyklu autorstwa Reinera Knizia, czyli „Zen Master”. Nie jest to żadna nowość, mamy bowiem do czynienia z kolejnym wcieleniem gry Yin Yang – wydanej u nasz przez Egmont jako Szaolin Panda. 




CO ZAWIERA GRA 

W pudełeczku (charakterystycznym dla całej serii) znajdziemy: 50 kart ponumerowanych od 1 do 50, 10 kart punktowań, po 24 białych i czarnych „zapałek” oraz zwięzłą instrukcję w kilku językach. Wysoka jakość, to z pewnością wyróżnik wydawnictwa Helvetiq. 
No cóż, chciałoby się rzec Swiss made. No prawie, bo gra jest drukowana w Polsce. 





CEL GRY 

W chińskiej filozofii ying i yang reprezentują dwie przeciwne, lecz uzupełniające się siły, które można napotkać w całym wszechświecie. W bohaterce naszej recenzji siły te reprezentowane są przez drewniane, czarne i białe patyczki. Gracz ma za zadanie jak najlepsze zbalansowanie tych dwóch sił, a ten, kto będzie w tym najlepszy, wygra. 

PRZYGOTOWANIE GRY 

Przygotowanie gry jest króciutkie. Karty punktacji tasuje się i układa w zakryty stos. Następnie tasujemy wszystkie pozostałe karty, a każdy z graczy otrzymuje dokładnie po 9. Reszta kart wędruje do pudełka i nie będzie brała udziału w grze. Dodatkowo gdzieś z boku tworzymy pulę naszych zapałek. I to tyle. Gra może się rozpocząć.




PRZEBIEG GRY 



W grze rozgrywa się tyle rund ilu jest graczy. Każda runda składa się z 9 kolejek, a każda z nich przebiega dokładnie w ten sam sposób. Rozpoczyna się odkryciem wierzchniej karty punktacji z zakrytego stosu. Następnie wszyscy gracze kolejno zagrywają z ręki po jednej karcie z ręki.


Karta punktacji zawiera dwie wartości – białą i czarną. Ten, kto zagrał kartę o najwyższej wartości bierze tyle czarnych zapałek, ile wskazuje karta punktacji. Natomiast, ten, kto zagrał kartę o najniższej wartości, musi zabrać odpowiednią liczbę białych zapałek, zgodnie ze wskazaniem karty punktacji.

Jak zatem łatwo się domyślić, zapałki, zarówno białe jak i czarne symbolizują punkty karne i najlepiej byłoby ich w ogóle nie zbierać. Oczywiście tego uniknąć się nie da. Można się ich jednakże pozbyć w prosty sposób. Białe i czarne znoszą się nawzajem. Zatem każdą czarno-białą parę możemy odrzucić do wspólnej puli, co oznacza, że na koniec kolejki gracz ma więc co najwyżej zapałki w jednym kolorze.







Nasze zapałki przewidują dodatkowo wariant, który troszkę zmienia zasady. Otóż, zamiast 9 kart, gracze otrzymują po 10, czyli jedna karta nie zostanie użyta. Szczerze mówiąc, my korzystamy wyłącznie z tego wariantu, troszeczkę zmniejsza losowość w doborze kart.






Reguły, jak przystało na gry Dr. Knizii jak widać są bardzo proste i dość intuicyjne.

ZAKOŃCZENIE GRY

Po rozegraniu dziewiątej kolejki, runda się kończy i można przystąpić do punktowania. Za każdą zapałkę otrzymujemy po jednym punkcie karnym. A jeśli komuś udało się wyjść na zero, to mamy dwa warianty albo kasujemy najwyższy wynik z poprzednich rund lub pozostali gracze (ci, którzy mają zapałki) otrzymują po 2 punkty karne.

Gracz, który po rozegraniu wszystkich rund zgromadził najmniejszą liczbę karnych punktów zostaje zwycięzcą.




WRAŻENIA

Gra jest wręcz banalna. Przez cały czas musimy tak kombinować, żeby zachować swoisty balans pomiędzy liczbą zdobywanych czarnych i białych zapałek. Innymi słowy będziemy zmuszeni do lawirowania pomiędzy zagrywaniem niskich i wysokich kart.

Musimy jednakże mieć się na baczności - karty punktowania mają różne wartości, co oznacza, że można otrzymać od 1 aż do 7 punktów karnych. Ponadto, ten kto zagra najwyższą kartę, zacznie następną kolejkę. To sprawia, że musimy troszkę pomyśleć nad swoim ruchem.


Wadą właściwą dla wielu karcianek jest spora losowość. Zen Mastera niestety to nie ominęło i jak ktoś będzie miał pecha, to nie ma szans na zwycięstwo. I odwrotnie, przy dobrym swoim układzie, zwycięstwo może przyjść bardzo łatwo. Idealnie by było, gdybyśmy  posiadali na ręce karty w pełnym zakresie, czyli część wysokich, część średnich i część niskich. Wtedy bylibyśmy przygotowani na wszelkie możliwość, chociaż wcale nie musiałoby to zagwarantować zwycięstwa (ktoś zawsze może mieć lepsze karty). Najgorzej, gdy na ręce posiadamy same karty z wysokimi numerami. W zasadzie, pies zdechł. Nie dość, że jesteśmy skazani na ciągłe zbieranie czarnych zapałek, to jeszcze, przypadnie nam w udziale (nie)zaszczytny tytuł pierwszego gracza.



Losowość zatem bywa frustrująca, ale i tak, nie wiem czemu, lubimy tę grę. Może dlatego, że mamy słabość do Reinera Knizii? Do tego, że jego gry w dużej mierze udają klimat, a tak naprawdę to czysta matematyka? Sam nie wiem. Zen Master to prostu dobry filerek, coś, w co chętnie zagram pomiędzy bardziej wymagającymi tytułami. Z pewnością nie pretenduje do dania głównego.

Skalowalność. Gra jest przeznaczona dla 3-5 graczy i w zasadzie w każdym składzie gra się podobnie, im więcej osób, tym po prostu nieco większe zamieszanie na stole, a z drugiej im mniej osób tym większe możliwości swoistej kontroli.



Nie da się uniknąć porównań do polskiego wydania tej gry, czyli Szaolin Pandy. Przyznaję się bez bicia, że mi osobiście zdecydowanie bardziej podoba się szwajcarskie pudełko zapałek. Akurat cukierkowaty klimat związany nie wprost z Kung Fu Pandą jakoś mi nie leżał. Zen Master niczego nie udaje. To sucha gra, a ja jak pamiętam, to uczułem się liczyć na patyczkach, więc nad grą czuwa matematyczny duch Dr Knizii. Ponadto cała oprawa graficzna doskonale wpisuje się w klimat całej zapałczanej serii.

Komu zatem można polecić tę grę? Osobom, którym nie przeszkadza spora losowość, a do tego chciałby poświęcić kilka chwil na prostą i krótką grę.


PLUSY:

+ piękne wykonanie,
+ proste zasady,
+ krótki czas rozgrywki,
+ dobra skalowalność,

MINUSY:

- losowość, losowość i jeszcze raz losowość,
- w zasadzie brak dostępności w naszym kraju.




Liczba graczy:  3-5 osób
Wiek: od 8 lat 
Czas gry: ok. 10 - 15 minut
Rodzaj gry:  gra karciana
Zawartość pudełka:
* 50 kart ponumerowanych od 1 do 50,
* 10 kart punktowań,
* 24 białe „zapałki”,
* 24 czarne „zapałki”,
* instrukcja do gry.
Wydawnictwo: Helvetiq
Cena: 19 CHF


Serdecznie dziękujemy Wydawnictwu Helvetiq  za udostępnienie gry.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz